Przesłane do Redakcji

Byłyście kiedyś na randce? Hmmm, głupie pytanie.... Ale czy byłyście kiedyś na takiej randce w ciemno? Może trochę dziwne  porównanie, ale ta randka, to tak trochę jak poród, niby wiesz po co idziesz a i tak nie wiesz czego się spodziewać.

Takie randki najczęściej widziałam w filmach. W komediach romantycznych, wszystko zawsze jest takie idealne. Facet, z którym spotyka się główna bohaterka, jest bardzo sexowny i zabawny. Na początku para czuje do siebie dystans, ale później szklana szyba pęka. On prawi jej komplementy, ona z zawstydzeniem je przyjmuje. Po kolacji, on odprowadza ją do domu. Tam słodki buziak na pożegnanie, który w końcu przeradza się w namiętny pocałunek. Wchodzą do domu w objęciach, a później...... same sobie dopiszcie zakończenie....   Ale w życiu, jak to w życiu, zazwyczaj bywa trochę inaczej.

Głupia ja...!!!! Stara a głupia!!! Tak...,bo inaczej nie da się tego ująć. Mimo swojej 40-stki na karku, dałam się ostatnio na taką randkę namówić. Moja przyjaciółka, umówiła mnie ze swoim kolegą z pracy. Mówiła mi, że przystojny, pracowity, odpowiedzialny.... Już nawet nie wiem co jeszcze... Chłonęłam jej słowa jak gąbka wodę... Mimo, że nie dawałam tego po sobie poznać, bardzo brakowało mi silnego męskiego ramienia.

Na randkę szykowałam się od rana. Fryzura, makijaż, paznokcie, itp. Troszkę mi z tym zeszło, bo nie mam wprawy w takim strojeniu się. Usta malowałam chyba z 5 razy.... A to za wąskie, a to za szerokie, za czerwone, zbyt wyzywające. W końcu wyglądałam jak glonojad, który czyści akwarium moim neonkom. Tak malując się, pomyślałam, że w sumie to narysuje sobie taką twarz jaką będę chciała. Zobaczcie! Przecież to faktycznie niegłupi pomysł. Namaluje sobie nowe brwi, wyostrzę troszkę rysy twarzy, szersze usta, będę nie do poznania. W razie gdybym na randce zrobiła coś, czego bym się wstydziła, istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdy mój randkowy adorator,  spotka mnie później gdzieś na mieście, bez tej tony makijażu, to po prostu mnie nie pozna. Nie wiem czemu, ale bardzo spodobała mi się ta myśl.

Z szafy wyjęłam najlepszą, a w zasadzie najseksowniejszą sukienkę jaką miałam ....  Taką małą czerwoną. Cholera! Przecież ona odsłania całe nogi! A one wyglądają  jak trawnik mojego sąsiada! Cóż za ironia! Z głośników radia właśnie rozbrzmiewa Sławomir „... Ty Mała znów zarosłaś, Mała znów zarosłaś...” Boże, no muszę jeszcze te kopytka ogolić. Znalazłam w toaletce jakąś maszynkę i szybko wzięłam się do roboty.... O kuźwa, ale ostra..... Zapomniałam już, że golenie nóg może być takie niebezpieczne. O zgrozo, polała się nawet krew! Postanowiłam, że na goleniu nóg zakończę upiększanie się....

Zgubiłam gdzieś stanik! Laski, nie uwierzycie, ale po prostu nigdzie nie było mojego stanika push-up. Znalazłam w komodzie jakiś   taki, co to go nosiłam +30 kg temu. Więc rozumiecie, był troszkę jakby za duży. Wpadłam na genialny pomysł, że napełnię trochę wodą dwa balony, i zrobię sobie wypełnienie do stanika. Ty to jednak masz głowę na karku- pochwaliłam sama siebie. Założyłam moją mała czerwoną, do tego czarne szpilki i wzięłam czarną kopertówkę. Wow, wyglądasz naprawdę mega!- powiedziałam do swego odbicia w lustrze i popędziłam do samochodu. Byłam podekscytowana i......bardzo spóźniona.

Widziałam, go już przez szybę w kawiarni. Weszłam do środka czym prędzej, oczywiście potykając się o próg i niemal przewracając kelnera. Musiałam wyczyścić szpilkę, na którą upadł kawałek tortu. Oczywiście zdjęłam ją ze stopy i oparłam o biust, tak było mi po prostu wygodniej. Nie mogłam przecież schylać się  w tej mojej ekstra kiecce.... W końcu podeszłam do stolika. A tam... jakiś dzieciak, miał może ze 20 lat.... Cholera! No naprawdę, z powodzeniem mogłabym być jego matką. Nie za bardzo wiedziałam nawet co powiedzieć, ale małolat postanowił przerwać niezręczną ciszę. Masz fajne cycki, ale jeden Ci chyba przecieka!  O losie, szpilką przebiłam balon!!! Cała jego zawartość właśnie zdobiła moją sukienkę. Myślałam, że się zaraz zapadnę pod ziemię. Tyłek też masz całkiem niezły, ale sorry, miłości z tego nie będzie- i małolat wyszedł.

Pobiegłam do samochodu. Ja pitole, normalnie jak ktoś to nagrywał,to dostanę OSCARA za żenadę roku... Na filmowe zakończenie randki, jak same widzicie, nie było szans. Taka ze mnie druga Bridget Jones, gdzie się nie pojawię, tam przypał... No jesteśmy identyczne! Chociaż nie, chwilę, ona w końcu znalazła sobie faceta. A ja wciąż jestem sama! I jeśli nadal będę ich podrywać tak elegancko jak dziś, to pewnie nie zmieni się nic przez najbliższe dekady. Ale wiecie co? Jestem jednak genialna! Ta moja namalowana twarz! Nikt mnie na szczęście nie pozna....

Tak zakończyło się moje randkowanie. Jak ja mogłam się na to zgodzić? Naprawdę, dziewczyny, sama nie wiem.... Godząc się na to, miałam chyba jakieś chwilowe zaćmienie. Mam jednak, nadzieję, że ta sytuacja rozjaśni mój umysł na dłużej. I może będę staroświecka, ale jedno wiem na pewno, nigdy więcej, żadnych randek w ciemno!!!

Przesłała: Marzen M.