Lifestyle

Turystyka. Zwiedzanie. Podróżowanie. Zachwycenie się światem, który jest tak niesamowicie piękny, barwny, bogaty. I ogromny… Lista podróżniczych marzeń nie ma końca. Wydaje się, że właśnie udało się skompletować ją w pełni, a tu nagle okazuje się, że w dorzeczu Amazonki istnieje przecudowne miejsce, które trzeba zobaczyć. Albo w Indiach odkryto właśnie starożytne miasto, które… aż woła, aby przyjechać i je podziwiać. Podróżnik stresuje się więc, by zobaczyć wszystko. Jedzie, biegnie, byle szybciej, byle więcej. Uwiecznia na zdjęciach, liczy dni urlopu, liczy ilość zabytków, nazwy ulic, miast, lotnisk… I…? I szybko zapomina. Wraca niezmieniony. A gdyby tak zwolnić? Posmakować podróż inaczej? Jak najbardziej wyborną potrawę?

Podróż – smakuj każdy jej kęs

Termin „slow travel” należy traktować dosyć dosłownie. Podróżuj bez pośpiechu. Wolno, ciesz się każdym etapem wyprawy. Nie zdążaj do jedynego celu, ale zrozum, że podróż to przeżycie, poznanie innych ludzi, kultur, obyczajowości. To wszystko ma szansę odmienić Twoje życie, ale tylko pod warunkiem, że… znajdziesz czas, aby to zrozumieć. I dostrzec wszystkie wartości.

Idea „slow travel” jest piękna, choć nie dla każdego podróżnika łatwa do przyjęcia. Spokojna wyprawa, nastawiona na odpoczynek, zupełny brak pośpiechu, przymusu, konieczności „odhaczenia” listy zabytków – to dla wielu wyzwanie. Dlaczego?

Podróżnik-zdobywca

Turysta to słowo, które ma w sobie negatywny oddźwięk. Turysta, czyli ten, który biega z aparatem, wydaje majątek na kiczowate pamiątki i najdroższe hotele. Nie ma nic złego w kupowaniu „bibelotów” i dbaniu o swój komfort. Kiedy jednak wkraczamy w obszar cudownego miasta, rojącego się od zabytków i atrakcji, czasem tracimy głowę.

Urlopu, jak na lekarstwo. Wymarzone wakacje, do których dni skreślaliśmy czerwonym flamastrem przez ostatni rok. W końcu nadeszły. Udało się załatwić wyjazd, spełnić marzenie. Teraz trzeba wszystko szybko zobaczyć, trzeba poznać szlak turystyczny, nie pominąć muzeów, kościołów, żadnych budowli, pomników, urokliwych widoków i historycznych miejsc. Wszystko po to, by nasycić zmysły, a w odpowiedzi na pytanie: „Byłeś? Widziałeś?” Powiedzieć z dumą: TAK.

Już sama myśl o tym może zmęczyć. W końcu na wyprawę jedzie człowiek owładnięty myślą o zdobyciu wszystkiego na raz. Często człowiek zmęczony codzienną pracą, wyzwaniami. I przede wszystkim: człowiek nauczony do życia w biegu, stresie, wiecznej pogoni za wszystkim. Przenoszenie tej kalki nawet na wytęskniony, wymarzony urlop nikogo nie dziwi.

Dlaczego więc po powrocie, turysta tak często ma wrażenie, że… jest wykończony? Skąd poczucie, że jego wyprawa w niezwykłe miejsce była pusta, a wspomnienia wylatują z pamięci?

Wylatują, bo nie ma ich jak zakotwiczyć. Obraz zabytków i smak lokalnych specjałów nie czynią wypoczynku odpowiednim, a podróży – wartościową.

Nie o zabytek chodzi, ale o drogę

Wyobraźmy sobie nasz wymarzony urlop. Po wyjątkowo napiętym sezonie w pracy, czas na oderwanie się. Opcji jest wiele. Można wsiąść w samolot i w ciągu kilku godzin znaleźć się na plaży. Albo w dalekim kraju, wielkim mieście. A gdyby tak się nie spieszyć? Wsiąść najpierw w pociąg. W pociągu rozejrzeć się wokół, przyjrzeć się ludziom. Posłuchać ich. Zamiast hotelu wybrać mieszkanie u miejscowych. Porozmawiać z nimi. Zamiast pobiec na tropikalną plażę lub porównywać zdjęcie z przewodnika z tym, co mamy przed oczyma – zapytać kogoś, co ono znaczy. Zapytać, co znaczy dla tego człowieka. Dla jego kultury, kraju, regionu, rodziny.

Słodka świadomość, że wcale nie musimy zobaczyć ważnego zabytku, że na rozmowę z właśnie poznanym człowiekiem mamy nieograniczoną ilość czasu – to właśnie jest slow travel.

Slow travel, czyli naucz się wypoczywać

Podróż to nie stres. To przygoda, poznanie, odpoczynek. A urlop powinien być relaksem – to z jednej strony oczywiste, z drugiej – trudne. Nie jest łatwo docenić to, co nas otacza. Udając się na wakacje do Poznania, chcemy przecież poznać miasto. Lista zabytków jest długa. Kawa, może obiad na starówce powinny wystarczyć. Zabytki zaliczone, można się udać do innej części miasta. A gdyby jednak zostać chwilę dłużej? Siedząc na ławce, przyjrzeć się Poznaniakom? Poznać ich i dać poznać samego siebie? Z kimś porozmawiać, znaleźć kogoś, kto kocha to miasto, dla kogo starówka jest wyjątkowa nie tylko ze względu na piękne budynki…?

Przyroda to najcudowniejszy dar dla podróżnika. Nie sztuką jest zdobyć Śnieżkę czy każdy inny szczyt. Sztuką jest zdobyć się na ten wysiłek z myślą o tym, że ma to jakieś znaczenie. Coś zmienia w naszym życiu lub pomaga odkryć nowe rzeczy, cechy. Może granice swoich możliwości, a może ciekawą historię?

Podróżnik, który chce spróbować slow travel nie wybiera łatwej i szybkiej komunikacji. Nie odhacza listy zabytków. Unika schematów. Wybiera to, co nieoczywiste. Korzysta ze wszystkiego, co jest mu dane w podróży. Zatrzymuje się w danym miejscu i z danymi ludźmi po to, aby czegoś doświadczyć, by zupełnie się zrelaksować, nie martwiąc się tym, że najbardziej oblegane punkty na mapie zostaną pominięte.

Taki podróżnik jest wypoczęty. Jego wspomnienia są żywe, bo „utkane” ze spotkań, rozmów, smaków, zapachów – doznań. Wraca odmieniony, lepszy, doświadczony. I pełen sił do codziennego życia. Może również bardziej „slow” niż kiedykolwiek indziej?