Lifestyle

Coraz częściej dogadzamy swemu podniebieniu. Jadłospisy obfitują w coraz bardziej wyrafinowane czy wykwintne dania. W menu znajdują się najrozmaitsze, potrawy przekąski, napoje, a nawet używki o egzotycznych smakach i równie takim pochodzeniu, które jeszcze do niedawna nie były znane i nie gościły na polskim stole. Dowód to, że jesteśmy w Unii i podlegamy zachodzącej globalizacji.

Ale i we wcześniejszych wiekach w polskim menu pojawiały się „produkty” obcego pochodzenia, choć niektóre jednocześnie w różnych krajach. Bo to, że królowa Bona Sforza (1494-1557) żona Jagiellona, Zygmunta Starego wzbogaciła polską kuchnię o włoskie warzywa, jak seler, pietruszka, marchew, kapusta włoska i por, dziś również określanymi włoszczyzną, wiedzą prawie wszyscy. Ale od kiedy pijemy piwo, kawę czy herbatę, bądź od kiedy jemy kartofle? – niełatwo od razu dać odpowiedź.

Piwo, tak bardzo popularne w wielu krajach, było również z dawien dawna napojem polskim. Znali je i lubili już pogańscy Słowianie. Legenda mówi, że Piast przygotował cembrzyk owego złocistego napoju na postrzyżyny Ziemowita. Pito piwo przez cały dzień aż do zmożenia snem. Znanym w całej Europie piwoszem był Bolesław Chrobry, który serwował doskonale piwo m.in. na zjeździe gniezdnieńskim w 1000 roku. Również Władysław Jagiełło był miłośnikiem złocistego napoju.

Zaś Klemens VIII (1536-1605)przebywając w Polsce jeszcze jako legat Stolicy Apostolskiej, wielce zasmakował w wareckim piwie. Kiedy już jako papież złożony chorobą - majacząc zapragnął piwa z Warki, wołając: ”piva di Varca”. klęczący przy jego łożu kardynałowie słysząc te słowa zgodnym chórem zaintonowali: „Santa Piva di Varca, ora pro nobis” (to wezwanie można przetłumaczyć: Święte Piwo, módl się za nami”, choć w litanii napój ten przyjmuje żeńskie imię własne: Piva). Piwo warzono podówczas nie tylko z jęczmienia, ale też z wyki. Najlepsze produkowane było w klasztorach.

Natomiast kawa, znana od dawna w krajach arabskich i w Turcji, nie znalazła od razu w Polsce łaskawego przyjęcia. A dotarła ona nad Wisłę pod koniec XVII wieku z południa, od panujących nad Mołdawią Turków. Jej miłośnikami byli m.in. Jan III Sobieski i Bohdan Chmielnicki. Wybrzydzał się zaś Andrzej Morsztyn na „napój szkaradny”; potępiał też Wacław Potocki. A przecież podczas odsieczy wiedeńskiej Polak Kulczycki zabrał w obozie tureckim znaczny zapas kawy i potem otworzył w Wiedniu pierwszą kawiarnię. W Polsce kawa znalazła swych amatorów dopiero w XVIII. Najpierw moda na jej spożycie ogarnęła Gdańsk, gdzie powstały pierwsze kawiarnie zwane „kafenhauzami”, a następnie rozpowszechniła się na resztę kraju. W 1724 roku Francuz Henri Duval otworzył taki lokal w Warszawie. Za czasów Sasów kawa w Polsce zaczęła znajdować licznych zwolenników. Ową „małą czarną” uwielbiał Ignacy Krasicki, biskup i zarazem znany literat. A Adam Kazimierz Czartoryski w 1779 roku napisał nawet komedię zatytułowaną „Kawa”. Smakoszy sukcesywnie przybywało; dość powiedzieć, że pod koniec XVIII zaczęło powstawać coraz więcej „kafenhauzów”. Czytając „Popioły” S. Żeromskiego znajdziemy opis takiego krakowskiego lokalu, w którym skupiało się życie towarzyskie, a do którego zaglądał również Rafał de Olbromski. Był to kafenhauz Gerersdorfa.

Równie popularna co kawa herbata chińska, właściwie „herba the” – „zioło the” początkowo traktowana była tak jak w innych krajach jako środek leczniczy. Spowodowane było to przede wszystkim jej wyjątkowym i niespotykanym wcześniej smakiem i aromatem. Pod koniec XVIII stulecia herbata stała się nowością wprowadzoną w magnackich domach. Ludzie starej daty odnosili się do niej nieufnie. Wybitny przyrodnik, tego okresu, ks. dr Jan Krzysztof Kluk (1739-1796) w swoich pracach naukowych pisze, że „gdyby Chiny wszystkie swoje trucizny przesłały, nie mogłyby nam tyle zaszkodzić, ile swoją herbatą...”

Tak na dobre napój ten zagościł w polskich domach w XIX wieku, za sprawą Rosjan przebywających w kraju nad Wisłą. Upowszechnili oni herbatę jako napar orzeźwiający. Wprowadzili tez samowary – znane urządzenia do zaparzania.

Nie inaczej jest z kartoflami, a poprawniej mówiąc: ziemniakami. Kiedy te bulwy zza Oceanu dotarły w XVI wieku do Europy, powoli, ale ekspansywnie zaczęły podbijać cały kontynent. W Polsce pojawiły się za czasów króla Jana III Sobieskiego jako rośliny ozdobne. Sadzonki podarował mu po odsieczy wiedeńskiej sam cesarz Leopold I ze swoich ogrodów w Wiedniu.

Jako warzywo uprawowe kartofle przybyły do Polski z Niemiec. Na większą skalę zaczęto uprawiać ziemniaki za panowania króla Augusta III Sasa (1696-1763), który przez 30 lat zasiadał na tronie polskim. Hodowano je w ekonomiach królewskich Początkowo trafiały na dwory magnatów, a z czasem stały się warzywem pospolitym. Na dobre rozpowszechniły się dopiero w latach głodowych w drugim dziesięcioleciu XIX stulecia.

W Polsce obecnie rośnie 118 odmian kartofla, czy jak kto woli ziemniaka, który w zależności od części kraju nosi regionalne nazwy, jak: perka, pyra grula, bulwa, bandura, a nawet rzepa.

K. Prynda