Książki i Filmy

Życie zaskakuje i tylko ono miewa takie pokręcone scenariusze. Scenariusz mojego pisał chyba ktoś naćpany” – tymi słowami Anna Naskręt podsumowuje swoją historię. Choć łatwo dostrzec tu specyficzny humor i dystans, to jej opowieść porusza i wstrząsa. Poniżej prezentujemy wywiad przeprowadzony z autorką książki "Uwięziony Krzyk"

DamskieSprawy.pl: Co  8 minut ktoś w Polsce doznaje udaru mózgu. Każdego roku ok. 70 tys. osób w naszym kraju trafia  z tego powodu do szpitala. To kondycja zdrowotna naszego społeczeństwa w obecnych czasach. Jedną z pacjentek, która doznała udaru, jest Pani, autorka książki  pod  tytułem „Uwięziony krzyk”.   Sugestywny tytuł przybliża do treści. To nie opowieść zasłyszana, ale osobiste przeżycia, pełne dramatycznych momentów, doznań z autopsji. Czy długo przygotowywała się Pani do opowiedzenia swej historii czytelnikom?

Anna Naskręt: To, że opiszę tę historię, wiedziałam już kilka lat temu. Kilkakrotnie próbowałam spisywać swoje wspomnienia, ale wydawało mi się to mało ciekawe i pozbawione sensu. Bo kto by chciał czytać coś takiego? Kiedyś pod wpływem złego nastroju, usunęłam wszystkie pliki z komputera, czego później żałowałam. Potem na jakiś czas dałam sobie spokój. Dwa lata temu trafiłam do grupy zrzeszającej osoby chore na udar mózgu, jednak w stopniu lżejszym od tego, który mnie dotknął. Napisałam opowiadanie o dniu zachorowania. Mój tekst poruszył wielu członków grupy. Idąc za ciosem, w tym samym dniu założyłam fanpage na Facebooku. Ruch na moim blogu był niesamowity – w ciągu jednego dnia 40 tysięcy osób przeczytało mój tekst, a około dwa tysiące polubiło go w ciągu kilku godzin. Zrozumiałam, że moja codzienność dla osób postronnych jest czymś naprawdę interesującym. Zmotywowana postanowiłam napisać książkę. Emocje były ogromne. Pisanie okazało się bolesne, ponieważ wiązało się z przypominaniem sobie tych wszystkich szczegółów, o których nie chciałam pamiętać. Praca nad książką była dla mnie swoistą autoterapią. Nigdy ten temat nie będzie dla mnie łatwy, ale teraz nieco łatwiej mi o nim mówić na głos, bez płaczu.

DamskieSprawy.pl: Książka Pani to nie tylko literacko-faktograficzny zapis trwożnego cierpienia, przerażenia, lęków, nagłej bezsilności, bezradności wobec niemocy, zawalającego się niespodziewanie świata w rozległych przestrzeniach. Porażająca wizja fizycznej niepełnosprawności. Szok, załamanie, depresja. A jednak w tym uwięzieniu, gdzie nawet krzyk ratunku brzmi niemo, krzyk o pomoc więźnie – pojawia się światełko w tunelu. Tli się chęć walki o powrót do żywych, pojawia się smuga nadziei, która napawa optymizmem. To budujące. Czy zatem główne przesłanie Pani książki: nigdy nie należy upadać na duchu – ma mieć coś z terapii?

Anna Naskręt: „Uwięziony krzyk” to książka, która w zamyśle miała być terapią zarówno dla mnie, jak i dla czytelników. Chciałam dotrzeć do osób po udarach, ich opiekunów, a przede wszystkim pokazać wszystkim osobom zdrowym, jak bardzo ulotne i kruche jest życie. Że los jest okrutny, a jego łaskawość zależy od przypadku. Każdy tę historię może rozumieć na swój sposób, ale jedno nie ulega wątpliwości nigdy nie należy się poddawać. Można płakać, złościć się na wszystko i wszystkich, ale nigdy nie wolno wywieszać białej flagi. Dotyczy to wszystkich trudnych życiowych sytuacji, które czasem nas tak zaskakują, że potrafią zwalić z nóg. Wtedy wydaje nam się, że to koniec świata, czujemy się przerażeni. Załamywanie rąk i rozpacz nie rozwiążą sytuacji. Musimy znaleźć w sobie siłę. Najważniejsze to mieć obok siebie kogoś, kto nas wesprze i zmotywuje do walki, gdy sami stracimy nadzieję.

DamskieSprawy.pl: Myślę też, że „Uwięziony krzyk” ma również szerszą treść, podtekst; zwrócenie uwagi ludzi dziś zdrowych (niektórych może na chwilę – oby nie!) na tych, co są na wózkach inwalidzkich, na tych „zakleszczonych” w swoich ciałach, którzy swoje kalectwo czują nie tylko fizycznie.

Anna Naskręt: To dla mnie bardzo istotne pytanie. Świadomość społeczna dotycząca niepełnosprawnych w naszym kraju jest krytycznie niska. Na całe szczęście się to zmienia, ale tak powoli, że ja już tego nie doczekam. Barier architektonicznych jest mnóstwo – krawężniki, nierówne chodniki, strome schody bez poręczy. To tylko pierwsze z brzegu przykłady. Świat rządzi się prawami ludzi zdrowych. Za wszystko odpowiedzialne są bariery w głowach ludzi, którzy niepełnosprawnych uważają za gorszych. Tylko nieliczni widzą w niepełnosprawnym człowieka. Pisząc „Uwięziony krzyk”, chciałam, żeby świat stworzony dla ludzi zdrowych zauważył nas, chorych. Niepełnosprawność to nie tylko wózek, to też chodzenie o kulach, balkoniku. Często ludzie zdrowi odwracają na nasz widok głowy, patrzą z odrazą i politowaniem. Ludzie zapominają, że życie jest nieprzewidywalne, że każdy z dnia na dzień może stać się niepełnosprawnym.

DamskieSprawy.pl: Jest Pani psycholożką, psychoterapeutką, także władającą literacko piórem? Czy myśli Pani o napisaniu kolejnej książki? Jeśli tak, to jaki podejmie w nim temat?

Anna Naskręt: Nie jestem żadną z wyżej wymienionych, wszystko znam z autopsji. Wiem, czego oczekuje osoba chora, na czym zależy jej rodzinie. Miałam dużo czasu, żeby to wszystko zrozumieć.

Jestem rolniczką po kursie marketingu. Dzisiaj niepracującą rencistką. Zwykłą prostą dziewczyną. Psycholożką jestem tylko sama dla siebie, ale czasem marną, ponieważ do teraz wielu rzeczy nie rozumiem. Na przykład nagłych pogorszeń nastroju, gdy chodząc po domu, płaczę i nie umiem sobie tego racjonalnie wytłumaczyć. Staram się zrozumieć samą siebie i myśleć racjonalnie, ale czasem jest to bardzo trudne.

Nie sądzę, żebym potrafiła władać literacko piórem w ten sposób, w jaki robią to profesjonalni pisarze. Napisałam książkę na swój sposób. Z poczuciem humoru, bez lekarskich zwrotów, językiem zrozumiałym dla każdego. Bardzo mi miło, że cieszy się tak dużą popularnością. Mam pomysł na dwie książki, jedna z nich to powieść, ale luźno oparta na faktach. Na razie wolę nie zdradzać, o czym miałaby opowiadać, ponieważ znając siebie, mogłabym to zmienić jeszcze kilkakrotnie, pod wpływem emocji, impulsu, dnia, pogody, nastroju :)

 

Dziękuję za rozmowę